W środę 18 września w niewielkim Armentières na północy Francji po dachu jednej z kamienic paradował ogromny, czarny kot i zaglądał przez okna do środka mieszkań. Przerażeni mieszkańcy od razu zdali sobie sprawę, że ciekawski kocur to tak naprawdę… pantera!
Wkrótce internet wypełnił się zdjęciami niebezpiecznego zwierzęcia, a wokół budynku zebrali się ciekawscy widzowie.
Nietypowa interwencja
Gdy przyjechali funkcjonariusze policji i straży pożarnej, byli oszołomieni tym, co zobaczyli na dachu. Co tu dużo mówić, nie co dzień ogląda się panterę spacerującą jakby nigdy nic po dachu budynku.
- Przez 20 lat w zawodzie nie widziałem czegoś takiego! Wąż tak, ale nie dziki kot! – zwierzył się lokalnym mediom jeden z policjantów.
W końcu po dwóch i pół godzinie służbom publicznym udało się zwabić zwierzę do jednego z mieszkań, w którym weterynarz ogłuszył je ze specjalnego karabinu.
Przeznaczona do zoo
Puma została umieszczona w klatce i przekazana francuskiej Lidze Ochrony Zwierząt (LPA). Kader Laghouati, szef LPA w Lille, powiedział, że złapane zwierzę to jeszcze dziecko w wieku od pięciu do sześciu miesięcy. Pod koniec zeszłego tygodnia „maluch” został przewieziony do zoo w Maubeuge.
Według sąsiadów właścicielem pantery jest mężczyzna, który wyjechał na wakacje. Policja wszczęła dochodzenie. Trzymanie dzikich kotów jest bowiem niezgodne z prawem.
Komu jak komu, ale właścicielowi pantery, czarny kot z pewnością przyniesie pecha…