Codie Hutton mieszkała ze swoim psem o imieniu Maisie na przedmieściach w zachodniej Anglii. Piesek mocno bał się głośnych dźwięków i kiedy z okazji Dnia Guy’a Fawkes’a (Bonfire Night) w całej Wielkiej Brytanii strzela się z rac i puszcza sztuczne ognie, przerażony wypadł z domu przez otwarte drzwi i uciekł w ciemną noc.
Codie była załamana, ale miała nadzieję, że na drugi dzień pies się odnajdzie. Nie przypuszczała, że przyniosą jej go w plastikowym worku. Kilka dni poszukiwań i rozklejania informacji w mieście doprowadziło do tego, że w końcu otrzymała bardzo smutną informację.
Jej pies nie żyje.
W odpowiedzi na ogłoszenie, Codie otrzymała wiadomość, że na jednej z pobliskich ulic znaleziono zwłoki psa. Były dość mocno poturbowane w wypadku samochodowym i na ciele psa nie znaleziono chipa. Ogon psa i umaszczenie łap odpowiadały temu, jak wyglądała Maisie.
Rodzina pochowała psa i rozpoczęła żałobę.
Cud dnia następnego
Kolejnego dnia, kiedy Codie nadal ledwie mogła uwierzyć w to, że jej pies nie żyje, na podjeździe jej domu zatrzymał się samochód, z którego wybiegła… Maisie!
Okazało się, że jest cała i zdrowa. Została znaleziona ponad 20 km od domu przez osoby, które widziały ogłoszenie opiekunki. Zamiast dzwonić, znalazcy psa postanowili ją odwieźć bezpośrednio do domu. Pies był zmęczony, głodny i miał infekcję oka, ale poza tym był najszczęśliwszy na świecie. Podobnie jak Codie.
Zobacz też: Para pochowała kota. Dwa dni później...