Roscoe trafił do schroniska po trzech latach błąkania się po mieście. W przeciwieństwie do większości psiaków, zdawał się być kompletnie niezainteresowany ludźmi pojawiającymi się w schronisku. Jakby cenił sobie samotność albo po prostu czekał na kogoś wyjątkowego.
Po pół roku w placówce pojawił się pewien mężczyzna, który wzbudził jego zainteresowanie. Pozostaje pytanie: dlaczego akurat on?
Wyjątkowy gość
Pół roku temu Roscoe trafił do schroniska. Według osób, które go regularnie dokarmiały, pies błąkał się w jednym z miast w amerykańskim Tennessee od około trzech lat. Nikt jednak nie wiedział, skąd pochodzi i kto mógłby być jego opiekunem.
W schronisku Roscoe trzymał się z daleka. Nie ufał nikomu, więc nawiązanie przyjaźni z opiekunami pracującymi w placówce było wykluczone.
Obrońcy praw zwierząt zamieścili na Facebooku historię Roscoe. Po kilku dniach odebrali telefon od mężczyzny, który utrzymywał, że to jego pies, który uciekł z jego gospodarstwa ponad trzy lata temu. Początkowo nikt mu za bardzo nie wierzył: w końcu farma mężczyzny znajduje się w odległości około 16 kilometrów od miejsca, w którym znaleziono Roscoe.
Zapraszają jednak mężczyznę do schroniska.
Kiedy Roscoe zobaczył domniemanego opiekuna, trzymał go na dystans, był bardzo nieufny. Ale po niedługim czasie wszelkie wątpliwości zostały rozwiane: piesek rozpoznał w mężczyźnie swojego opiekuna, na którego czekał od lat.
Obawa zmieniła się w czystą radość: Roscoe (a właściwie Runt) wskoczył na ukochanego opiekuna, chciał być przez niego głaskany i tulony, jakby chciał nadrobić stracony czas. Po latach tułaczki w końcu mógł wrócić do domu.
Poprosimy więcej takich wiadomości!