Cztery kobiety, które wybrały się na spacer po lesie zielonym szlakiem, niespodziewanie usłyszały miauczenie. Na jednym z drzew na dość znacznej wysokości siedział kot, który nie mógł samodzielnie zejść z drzewa.
Akcja „Kot”
Miauczał przeraźliwie, a nawoływania i zachęcanie kota do zejścia nie na wiele się zdały. W końcu zawiadomiono Straż Miejską.
Patrol dość szybko przybył na miejsce, ale sytuacja była trudna – bez specjalistycznego sprzętu, czy nawet drabiny, w środku zimy i przy oblodzonej nawierzchni, trudno było pomóc kotu.
Jedna z kobiet zapytała o możliwość przyjazdu Straży Pożarnej, ale strażnik miejski powiedział, że to niemożliwe. Jest to słuszne działanie, bo zadania straży pożarnej są mimo wszystko szersze - zaangażowany w pomoc kotu wóz strażacki mógłby być potrzebny przy poważniejszym wypadku.
Nieoczekiwana puenta
Strażnicy próbowali pomóc kotu, podkładając gałęzie. Mały rozbójnik ignorował ich starania, a w pewnym momencie po prostu… zszedł z drzewa! A kiedy jedna z kobiet próbowała się do niego zbliżyć, po prostu zbiegł z miejsca zdarzenia!
Nie wiemy, do kogo należał kot, ale mamy nadzieje, że szybko odnajdzie drogę do domu.