Kilka lat temu, tak każdego dnia, kierowca autobusu Mike Thomas zmierzał w kierunku centrum Portland, kiedy nagle na drodze zauważył niecodzienny widok.
Na środku nieoświetlonej ulicy mężczyzna w spodniach od pidżamy trzymał dużego labradora za kark. Ewidentnie pies nie był na smyczy.
W pewnym momencie ta nietypowa para przeszła przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, więc kierowca autobusu był zmuszony nagle zahamować.
Thomas otworzył drzwi, by pozwolić mężczyźnie z psem wejść do autobusu.
Po wejściu do środka mężczyzna podszedł do jednej z pasażerek i zaproponował jej psa. Kierowcy zapaliła się lampka: coś jest nie tak. Zapytał więc, jak ma na imię pies. I powtórzył to pytanie jeszcze kilka razy. Mężczyzna za każdym razem podawał inne imię. Tylko nie to, które zwierzę miało na obroży.
Szybko stało się jasne, że mężczyzna ukradł psa.
Na przystanku końcowym nietypowy pasażer nie oponował, kiedy Thomas zaproponował, że weźmie psa i zaprowadzi do jego prawowitych opiekunów. Mężczyzna bez niczego po prostu odszedł, zostawiając psa.
Kierowca autobusu przekazał psa policji. Cooper, bo tak ma na imię według obroży, miał być pod opieką syna swoich właścicieli, którzy wyjechali.
Niedługo po północy chłopak odebrał zwierzę z posterunku. Rodzina przestraszonego psa była ogromnie wdzięczna za czujność kierowcy i wysłała mu wiadomość:
Oby więcej takich szczęśliwych zakończeń.