W mroźny niedzielny poranek, młody mężczyzna mieszkający w Asturii (Hiszpania) oddał życie za swojego psa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zrobił to zupełnie niepotrzebnie.
Próbując uratować psa, został porwany przez silne fale rzeki Navia. Nikt nie spodziewał się takiej katastrofy, która złamała serca tysięcy Hiszpanów.
Manuel Garcia Rodriguez miał zaledwie 31 lat i całe życie przed sobą. Podjął decyzję, która w milisekundy zmieniła jego przeznaczenie. Wskoczył do wody za swoim ukochanym, 5-miesięcznym psem, który wpadł do rzeki podczas spaceru. Żaden z nich, nigdy już spacer nie pójdzie ?.
Dramatyczna walka o dwa życia
Silne fale, które przez ostatnie dnie podmywały brzegi rzek w Asturii ,porwały szczeniaka, który nieopatrznie stanął za blisko brzegu. Brisa nie była w stanie się uratować – woda była lodowata, a fale bardzo silne. Manuel skoczył za psem. Prąd porwał go i zniósł do ujścia rzeki, na pełne morze. Kiedy straż pożarna wyciągnęła młodego mężczyznę z wody, było już za późno.
Manuel bohaterem
Oficer straży pożarnej, który próbował ocalić Manuela powiedział – zginął jak bohater.
Manuel był przekonany, że może uratować psa. Nie wziął pod uwagę tego, że warunki tego dnia były bardzo złe. Osoby, które widziały jak Manuel wchodzi do wody, natychmiast zawiadomiły Straż Pożarną. W pierwszym komunikacie chodziło jedynie o uratowanie psa. Kiedy zadzwoniono drugi raz, operator dowiedział się, że trzeba tez ratować jego opiekuna.
Niestety takie dramaty rozgrywają się w sekundy. Zanim straż dotarła na miejsce, było już za późno. Sytuację utrudniał fakt, że morze było niezwykle wzburzone. Strażacy kilkukrotnie podchodzili do akcji ratowniczej. W końcu musieli użyć specjalnej łodzi przystosowanej do pływania w czasie sztormu.
Kiedy wyciągnęli Manuela z wody rozpoczęli resuscytację. Niestety - bez sukcesu. Brisa, jego pies, nigdy nie została odnaleziona. Manuel zginął na darmo.