Koty mają naturę eksploratorów i lubią wchodzić w różne absurdalne miejsca. Pewien rudzielec z warszawskich Bielan nie jest wyjątkiem. Tylko w jego przypadku eksploracja skończyła się tragedią.
Do nieszczęścia by nie doszło, gdyby “opiekunka” kota nie była pijana i chciałaby mu pomóc.
Akcja (nie)ratunkowa
We wtorek 29 marca w uchylonym oknie jednego z bloków na Bielanach zaklinował się kot. Koszmar każdego kociego opiekuna, prawda? Jak się okazuje: nie każdego.
Właścicielka kota spała pijana i nie słyszała rozpaczliwych dźwięków wydawanych przez cierpiące zwierzę. Sąsiedzi - wręcz odwrotnie - płacz kota nie dawał im spać, więc zadzwonili po straż miejską.
– Po dłuższej chwili dobijania się funkcjonariuszy do mieszkania, drzwi otworzyła zaspana właścicielka. Od kobiety wyraźnie czuć było alkohol. Kobieta nie umiała odpowiedzieć, gdzie znajduje się jej kot i wpuściła strażników do mieszkania, by sami to sprawdzili – poinformował referat prasowy straży miejskiej.
Kiedy strażnicy weszli do mieszkania na trzecim piętrze, zobaczyli kota w opłakanym stanie, nie mogącego się wydostać z potrzasku.
Właścicielka kota oznajmiła strażnikom, że nie będzie się zajmować kotem i po prostu im go oddała. Strażnicy przewieźli kotka do schroniska na Paluchu.
Straż miejska przekazała policji informację o zdarzeniu. Kobieta może usłyszeć zarzut znęcania się nad zwierzętami.
Kotka o imieniu Koma jest do adopcji. Ogłoszenie o niej można znaleźć tutaj.