Kto ma psa, ten wie, że psie bąki niekoniecznie pachną fiołkami. Czasami w domu nie ma wręcz czym oddychać.
Pewna kobieta zaniepokojona okropnymi wzdęciami swojego psa, postanowiła zabrać go do weterynarza.
Ktoś tu kłamie
Smród w domu był nie do zniesienia. Mąż kobiety, Jerry, zdiagnozował, że winowajcą na pewno jest pies. Małżeństwo próbowało więc pozbyć się nieprzyjemnego zapachu paląc świece zapachowe i kadzidełka. Jednak nic nie pomagało.
Ciężarna kobieta, wrażliwa na zapachy, nie mogła więcej znieść smrodu roznoszącego się po mieszkaniu. Dodatkowo, martwiąc się o zdrowie swojego psiaka, zawiozła go do lekarza, by sprawdzić, czy przyczyną psich wzdęć nie jest nic poważnego.Początkowo lekarz zalecił zmianę diety psa. Jednak to nic nie dało i należało kontynuować diagnostykę.
Kosztowne badania wykazały, że z psem jest wszystko w porządku. Stało się jasne: ktoś tu kłamie!
W końcu Jerry przyznał się, że to on “rozpyla” smrodek po całym domu. Reakcja przyszłej mamy była natychmiastowa: „Wyrzuciłam go z domu”. Środek, który nawet teściowa uznała za absolutnie odpowiedni.
Gdy kobieta się uspokoiła, jej mąż mógł wrócić do domu. Były jednak „warunki”: musiał sam udać się do lekarza z powodu wzdęć i pokryć połowę kosztów za weterynarza. A czy Wam zdarzyło się kiedyś zrzucić winę na czworonoga?