Ten spokojny dzień w Zatoce Meksykańskiej o mało nie zakończył się tragedią dla opiekuna psa o imieniu Potwór (Monster). Podczas zwyczajowego rejsu kutrem krewetkowym, piesek wpadł do wody i ślad po nim zaginął.
Kapitan kutra, Keith „Kiwi” Soffes zawsze zabiera ze sobą psa na połów. I dotąd nic nigdy się nie stało, a wypływają w zasadzie codziennie. Tym razem jednak pies wpadł do wody. Problem w tym, że kapitan łodzi nie zauważył tego, że psa nie ma na pokładzie! Kiedy się zorientował, że Monster jest prawdopodobnie za burtą, po psie nie było już śladu!
Załamany i zszokowany przemierzał kutrem zatokę Galveston przez kilka godzin. Niestety bezskutecznie. Nie znalazł psa.
Cała nadzieja w Facebook'u
Nie stracił jednak nadziei. Kapitak Kiwi uznał, że może psu udało się dopłynąć do brzegu i rozpocząć poszukiwania za pomocą social media. Umieścił zdjęcie psa oraz krótką informację i poprosił o przekazywanie informacji.
Pięć dni później stał się cud. Ktoś powiadomił kapitana, że znalazł psa i dla bezpieczeństwa przywiązał go na parkingu przyczep mieszkalnych. Pies najwyraźniej musiał przepłynąć kilkanaście kilometrów!
Kiedy kapitan Kiwi dotarł na miejsce, Monster cały i mocno zmęczony czekał na uściski i przysmaki. Teraz już zawsze będzie nosił kamizelkę ratunkową! Otrzymał tez chip śledzący, by zawsze można było go zlokalizować!