Mam duży problem, proszę nie hejtować tylko mi pomóc. Otóż miesiąc temu zaadoptowałam kota i nie daje już sobie rady. Mam 18 lat i od zawsze marzyłam o kocie. Czytałam dużo artykułów na tej stronie, rozmawiałam ze znajomymi którzy mają koty i spodziewałam się każdej złej rzeczy i przeszkód jakie mogą mnie napotkać. Kiedy zaadoptowałam kota, wszystko się zmieniło. Już po trzech dniach zaczęłam żałować że go mam. Nieprzespane nocki, nie ze względu na jego potrzeby jak jedzenie czy coś, tylko po prostu zaczepki itp. Spodziewałam się, że będę musiała chodzić z nim do weterynarza i wydawać na niego pieniądze, ale nie spodziewałam się, że tak szybko i tak dużo. Kotek okazał się trochę chorować. Jak wcześniej napisałam mam 18 lat i mam wrażenie że mnie to wszystko przerasta. Nieprzespane nocki, pieniądze wydawane (których nie mam, bo pracuje ale ostatnio święta mnie spłukały i nie miałam praktycznie ani grosza) do tego dzisiaj w nocy zesrał mi się na moje łóżko, kiedy spałam. Wiem, że jest jeszcze mały i musi się nauczyć, ale dopiero teraz zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy na pewno chce przez kolejne 10 lat mieć ,,dziecko"? Sprzątanie wymiotów i wpadek, wydawanie ostatnich pieniędzy na weterynarza, sprzątanie ciągle, bo codziennie musi coś rozwalić. Nie mam już na to siły i chęci, ale kota nie mogę oddać, mieszkam z rodzicami i długo ich namawiałam na kota i sami powiedzieli że mam go nie oddawać, że sama się na to piszę. Do tego nie chcę wyjść na nieodpowiedzialną której kotek się znudził, Ale ja po tym miesiącu czuje się tak jakbym przez miesiąc miała dziecko półroczne w pokoju, chce mi się ciągle płakać jak o tym myślęm. Nie czuję się na to gotowa, patrząc na pryzmat czasu jaki to będzie trwało, a do tego fakt że rodzice nie będą mi w ogóle pomagać z kotem, bo sama go chciałam. Wiem też że jest mi żal tego kota, bo mam wrażenie że on sam zauważył że ja go tu nie chcę, a on nie jest nic winien, to po prostu moja głupota i nieodpowiedzialność. Co mogę zrobić z tą sytuacją??