Dzień dobry.
Parę dni temu adoptowałam psa. Jest strasznie zlękniony. Na początku siedział skulony i bardzo spięty. Teraz potrafi zasnąć w mojej obecności. Obserwuję go na kamerze gdy jestem w pracy. Po dwóch dniach napił się wody, po trzech będąc samemu w domu wyszedł z kąta i zaczął obwąchiwać otoczenie. Po raz pierwszy coś zjadł. Wskoczył też na kanapę, chwilę zasnął. Tutaj go też zastałam po przyjściu z pracy. Pozwala się pogłaskać ale ciągle zastyga w tym momencie i trochę chowa głowę. Staram się tego za często nie robić bo widzę, że to dla niego stresujące. Daję mu czas. Jednak w ten sam dzień gdy został do mnie przywieziony próbowałam wyjść z nim na dwór. Na dworze od razu dostał szału, lęku, paniki. Próbowałam go złapać na ręce by zanieść do domu. Kłapał zębami, rzucał się. Nabił mi rękach sporo siniaków przy walce. Niewiele brakowało a zerwałby mi się z szelek. Jest u mnie 4 dzień i do tego czasu nie podjęłam kolejnej próby wyjścia na spacer. Jest to dla niego chyba jakaś trauma. Załatwił się dwa razy w domu gdy mnie było ale na podkład higieniczny. Nie poddaję się ale nie mam pojęcia jak przekonać go do spaceru. Pies ma ok 10 lat. Po tych paru dniach widzę różnicę. Jest spokojniejszy. Śpi gdy poruszam się po domu. Czujnie co prawda ale ciałko ma rozluźnione. Sam do mnie nie przychodzi ale wierzę, że to kwestia czasu. Może ktoś doradzi jak go oswoić z wyjściem. Nie chcę robić nic na siłę by nie pogłębiać lęku.