Rodzina Rossów z Mt Maunganui w Nowej Zelandii przeżyła tego poranka niemałe zaskoczenie. Schodząc po schodach, spodziewali się zobaczyć swojego kota, który zwykle czekał w korytarzu na poranną porcję jedzenia. Tymczasem, zamiast niego, powitał ich młody... lew morski!
Okazało się, że gość przedostał się do domu Rossów z pobliskiego wybrzeża, oddalonego o około 250 metrów, przechodząc przez kocią klapkę w drzwiach wejściowych. Spędził noc, eksplorując dom i niepokojąc kota Coco, który ostatecznie schował się mądrze za kanapą.
Dzień dobry, Panie Lwie Morski!
Phil Ross, głowa rodziny, przypuszcza, że mały lew morski dotarł do ich domu, podążając za kotem Coco.
„Kiedy Coco zobaczył intruza, pewnie postanowił bronić swojego terytorium. Ale w przeciwieństwie do wielu psów, młody lew morski nie poczuł respektu – dlatego Coco najprawdopodobniej uciekł do domu przez klapkę, a lew morski wszedł za nim,” wyjaśnia pan Ross.
Ta wizyta nie była jednak zupełnym przypadkiem. Phil Ross jest biologiem morskim i na co dzień zajmuje się obserwacją oraz ochroną lokalnej populacji fok i lwów morskich.
Chociaż Phil wiedział, do kogo zadzwonić, to akurat tego dnia ekipa ratunkowa z Departamentu Ochrony Przyrody była zajęta innymi wezwaniami. Rodzina Rossów musiała więc przez kilka godzin gościć swojego niespodziewanego przybysza.
Oscar wraca do morza
Lew morski, którego nazwano Oscar, większość czasu spędził w salonie, relaksując się i sprawdzając dom. Ostatecznie wyszedł przez tę samą kocią klapkę, aby złapać trochę słońca w ogrodzie.
Ostatecznie został odprowadzony z powrotem do morza.
Dzięki szybkiej reakcji rodziny i pomocy ratowników Oscar wrócił do swojego naturalnego środowiska, a rodzina Rossów odzyskała spokój. Jedynym poszkodowanym pozostaje Coco – biedny kot spędził kolejne trzy dni schowany na piętrze i unikał ogrodu jak ognia.