Kilka dni temu do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zadzwoniła zatroskana mieszkanka jednego z osiedli. Według niej, na drzewie siedziało zwierzę, które potrzebowało pomocy. Inspektorzy natychmiast ruszyli z odsieczą.
Rudawe stworzonko wielkości około 15 cm, które wzbudziło niepokój dzwoniącej, wydawało się jej legwanem. Choć tu, inspektorzy nie byli pewni, bo kobieta określiła je jako „lagun”. Równie dobrze, mógł to być typowy przedstawiciel fauny drzewnej w mieście, czyli kot.
Postanowili to sprawdzić.
Po przyjeździe na miejsce, zobaczyli na krzewie coś rudo – brązowego, o lekko połyskującej w słońcu skórze. Obserwacja wykazała, że obiekt się nie porusza.
Na gałęzi bzu siedzi…
Czy to legwan? A może rudy kocur! Nie! To croissant - francuski przysmak śniadaniowy!
Kiedy inspektorzy przyjrzeli się wnikliwiej, odkryli, że to ani nie kot, ani nie legwan, ani tym bardziej nie tajemniczy lagun, tylko niefrasobliwie wyrzucony przez kogoś rogalik, który po prostu zaczepił się o gałęzie.
Kobieta, która zgłosiła problem, nie była w stanie przyjrzeć się dokładniej obiektowi i stąd nieporozumienie.
Inspektorzy, choć w tym przypadku interwencja nie była potrzebna, podkreślają, że to ważne, by zgłaszać wszystkie podejrzenia tego, że zwierzęciu dzieje się krzywda. Lepiej sprawdzić i się mile rozczarować, czasem (niestety bardzo rzadko) się pośmiać, niż nie zareagować, co nieraz może doprowadzić do tragedii – piszą na fanpage inspektorzy KTOZ.