Piorun: młody pies do adopcji
- W typie rasy: Chihuahua
- Wiek: 4 miesiące
- Płeć: Samiec
- Rozmiar: mały
- Wysterylizowany: nie
- Zaczipowany: nie
- Odrobaczony: nie
- Zaszczepiony: nie
Od zawsze wszędzie było mnie pełno. Uwielbiałem bawić się zabawkami, biegać za innymi psiakami, szarpać nogawki i podgryzać palce. Moje rodzeństwo zachowywało się tak samo. Byliśmy jak banda szalonych wiewiórek?
Byłem pewien, że całe moje życie będzie wyglądało podobnie – coś wspaniałego. Niestety los chciał inaczej.
W Nowy Rok wyszedłem z rodzeństwem na dworek. Biegaliśmy na zmianę za piłeczką, która tym razem wleciała pod krzaczek. Byłem największym bohaterem spośród rodzeństwa, więc postanowiłem po nią pobiec. Nagle usłyszałem warczenie i zauważyłem, że stoi nade mną ogromny pies. Chyba był na mnie bardzo zdenerwowany.. Myślałem, że jak powolutku odejdę to zostawi mnie w spokoju..??
Kiedy się odwróciłem, nagle on wbił we mnie swoje zęby. Ból był okropny, aż traciłem oddech. Pamiętam, że bardzo piszczałem i się wyrywałem, ale im bardziej walczyłem tym jego zęby zaciskały się coraz mocniej. Walczyłem.. Naprawdę! Ale on był dużo silniejszy i jedyne co mogłem zrobić, to zamknąć oczka i przestać się szarpać. Wszystko działo się bardzo szybko, a dla mnie była to wieczność..?
Powiem Wam coś w sekrecie. Myślałem, że umieram.. a łezki same spływały mi po pyszczku.. Ja przecież chciałem żyć, mam tylko 4 miesiące! Tak bardzo się bałem??
Nagle wydarzył się cud – pies w końcu mnie wypuścił i odszedł. Leżałem obolały i nie mogłem się ruszyć. Nie wiedziałem, czemu nie czuję moich tylnych łapek. Starałam się przesunąć, ale nie mogłem nic zrobić. Nóżki odmówiły posłuszeństwa⚠️
Jeszcze tego samego dnia pojechałem do lecznicy. Nie rozumiałem zbyt wiele, ale wyczuwałem, że jest ze mną bardzo źle. Okazało się, że zęby tego psa zmiażdżyły mi kręgosłup. To właśnie dlatego moje nóżki nie chcą mnie już słuchać. Dodatkowo mój pęcherz moczowy nie opróżnia się samodzielnie, a to oznacza, że kilka razy dziennie trzeba go uciskać abym mógł się wysiusiać.. Znów zacząłem się bać..??
Wtedy trafiłem do mamy. Przytuliła mnie mocno i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Powiedziała, że pojedziemy na dodatkowe badania i konsultację oraz zaczniemy rehabilitację. To chyba jakieś ćwiczenia, także już nie mogę się doczekać na takie wygibaski.?
Niestety już wiem, że nie uda się mnie zoperować, ale mama powtarza, że nie muszę się martwić. Nauczy mnie chodu rdzeniowago, to podobno bardzo trudna sztuczka, ale może i ja się jej nauczę. ?
Mama kilka razy dziennie uciska mój pęcherz i pomaga w siusianiu. Czasami zdarzy się, że popuszczam mocz i na wszelki wypadek na noc mam zakładane pieluszki.