Robert Brantley jechał samochodem wiejską drogą, gdy zauważył małego szarego kociaka, który błąkał się samotnie po okolicy.
Martwiąc się o bezpieczeństwo malucha, mężczyzna wysiadł z samochodu i wziął go na ręce. Najpierw sądził, że nie zabierze go do domu, ale po chwili zmienił zdanie.
Ogromna niespodzianka
Bo kiedy spojrzał w kierunku, z którego wyszedł kotek zobaczył, że w trawie przy drodze ukrywają się trzy małe białe plamki: kolejne kocięta. Zaraz potem pojawiły się jeszcze dwa, a potem znowu trzy, aż w końcu u stóp Roberta było około tuzina kociąt, które głośno miauczały!
Na filmiku słychać jak Rob wykrzykuje: "Nie mogę wziąć was wszystkich!", a między kolejnymi miauknięciami "O mój Boże"! Trudno się dziwić - z pewnością nie spodziewał się, że będzie musiał wziąć ze sobą do domu całe kocie przedszkole.
Arka Roberta
Mężczyzna o miękkim sercu, choć zszokowany liczbą kociąt, był pewien, że musi pomóc im wszystkim. Upewniwszy się, że nigdzie w pobliżu nie ma ich mamy, zebrał je jeden po drugim i załadował na swoją ciężarówkę.
Na razie nie ma żadnych nowych informacji o maluchach, ale przypuszczamy, że są w drodze do weterynarza lub do schroniska.
Jedno jest pewne: Robert uratował im życie!