12 grudnia posterunkowy policji Dontavis Jones z Departamentu Policji North Charleston w Południowej Karolinie był wolontariuszem w lokalnym kościele. Po jednej z mszy parafianka poprosiła go, aby po nabożeństwie potowarzyszył jej do domu, bo chce mu coś pokazać. Mężczyzna się zgodził.
Kobieta zaprowadziła go do miejsca, gdzie sąsiedzi wyrzucali wielkogabarytowe śmieci. Pomiędzy wyrzuconymi rzeczami plątał się mały kotek. Kobieta poprosiła policjanta o pomoc w uratowaniu malucha.
Życie do uratowania
Mężczyzna wziął malucha na ręce i postanowił zatrzymać w domu na noc. Następnego dnia udał się ze zwierzakiem do schroniska Charleston Animal Society.
Kociak został wykąpany, zbadany i zaszczepiony. Mężczyzna sądził, że na tym jego misja się skończyła, tymczasem pracownicy schroniska złożyli mu propozycję. Zasugerowali, że skoro tak dobrze zajął się maleństwem, powinien je zatrzymać.
Dontavis, kiedy usłyszał propozycję, tylko się zaśmiał. Nigdy nie miał zwierzaka, więc taka opcja nawet nie przeszła mu przez myśl.
Potem jednak przemyślał sprawę drugi raz.
Nagły zwrot akcji
Mały kociak znał tylko jedną osobę na całym świecie, która była dla niego dobra – policjanta. Czy ma prawo go teraz porzucić? Dontavis uznał, że nie zawiedzie maleńkiej kuleczki.
Oficjalnie adoptował kota i nadał mu imię Tabby Bastard Jones.
Odkąd mały kociak pojawił się w jego życiu, policjant nie wyobraża sobie już bez niego życia. Maluch jest pełen energii i chętnie się wspina – nie wyłączając choinki. Jest całkowicie zachwycony swoim nowym mieszkaniem i swoim człowiekiem.