Podczas rozładunku ciężarówki – chłodni wiozącej melony, na pracowników hurtowni w Monachium czekała nie lada niespodzianka. Pomiędzy skrzynkami pełnymi soczystych owoców ukrył się mały kociak.
Przy rozładunku nic nie wskazywało na taka niespodziankę. Po rozładowaniu kilku skrzynek pracownicy odkryli jednak pasażera na gapę, który najwyraźniej przejechał do włoskiej metropolii całą drogę ze stolicy Bawarii. To pond 1000 km!
Kociak w chłodni
Pomiędzy sycylijskimi melonami znalazł się mały czarny kotek. Kociak ma zaledwie sześć tygodni, waży zaledwie 300 gramów i już wyrusza na wielkie przygody!
„Choć świeże melony to nie ryba, ładunek musiał być najwyraźniej na tyle kuszący dla małego drapieżnika, że wskoczył do ciężarówki w Neapolu” – mówi Kristina Berchtold, rzeczniczka schroniska dla zwierząt w Monachium.
Kobieta przypuszcza, że kot po prostu zapędził się podczas zabawy i w ten sposób stracił mamę i rodzeństwo. Być może skusił go też chłód chłodni – nie zapominajmy, że mamy upalne lato.
„Melon” to najprawdopodobniej znajda
Biorąc pod uwagę zły stan zdrowia kociaka, zakłada się, że to mały przybłędą z ulic Neapolu. Jedna z jego nóg jest zraniona, kotem ma też zakażenie grzybiczne.
Mimo tego, ma wiele szczęścia w nieszczęściu, bo został znaleziony rychło w czas i zaopiekowany przez schronisko. Jego łapka została zaopatrzona, a sam kotek jest karmiony, przejdzie szczepienia i infekcja grzybicza zostanie wyleczona.
Maluszek ma już imię i to nie byle jakie, bo opowiadające jego historię – „Melon”. Bo czyż może być odpowiedniejsza nazwa dla kociaka, który przebył w nich 1000 km? Kociak będzie już niedługo gotowy do adopcji więc monachijskie schronisko czeka na zgłoszenia od chętnych, którzy chcą zająć się włoskim emigrantem - podróżnikiem.