Kiedy do schroniska trafił nowy pies, opiekunowie od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Zwierzę trzymało głowę wyraźnie przechyloną, jakby cierpiało na silny ból. Pierwsza myśl? Może zapalenie ucha? Takie rzeczy się przecież zdarzają.
Jednak już przy pierwszym głaskaniu jedna z pracownic wyczuła coś, co natychmiast postawiło wszystkich na nogi — twardy guz tuż za uchem. Coś, czego nie powinno tam być.
Szok u weterynarza
Szybka wizyta w klinice i zdjęcie rentgenowskie miało rozwiać wątpliwości. Ale to, co pokazał ekran, sprawiło, że nawet doświadczeni lekarze przez chwilę zamarli.
W ciele psa tkwił pocisk. Wbity tuż za uchem, niebezpiecznie blisko kręgosłupa. Ktoś z premedytacją strzelił do tego psa.
Celowy atak?
Informacja o szokującym odkryciu trafiła na facebookową grupę „I Love Veterinary Medicine”. Użytkownicy byli wstrząśnięci.
Jeden z nich, który najwyraźniej znał się na broni, ocenił, że to pocisk kalibru .22 Magnum, najprawdopodobniej wystrzelony z około 50 metrów.
Pytanie, kto mógł zrobić coś tak potwornego, wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Co gorsza, pojawiły się komentarze, że to nie pierwszy przypadek psa z raną postrzałową w tej okolicy.
Operacja zakończona sukcesem
Na szczęście weterynarzom udało się usunąć pocisk. Pies przeżył. Jego historia wzruszyła setki internautów, którzy śledzili każdy kolejny etap jego leczenia.
Teraz wszyscy trzymają kciuki, żeby ten psiak – po przeżyciu piekła – znalazł wreszcie spokojny, kochający dom. Taki, w którym nigdy więcej nie będzie musiał bać się człowieka.