Kiedy wolontariusze z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt przybyli na interwencję ich oczom ukazał się straszny widok. Mała komórka, a w niej żywe zwierzę.
Nie, nie pies, tylko kot.
Niespełna metrowy sznurek – na zawsze
Uwiązany na sznurku niczym smyczy. Sznurku, który miał tylko około metra długości.
Mała, bezbronna kotka, przywiązana za łapkę do mebla, nie miała żadnych szans na poprawny rozwój i szczęśliwe życie.
Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić jak ten kot, zwierzę, które kocha wolność i chadzanie własnymi ścieżkami, musiał cierpieć?
Sznurek był tak ciasno zawiązany, że jedyną opcją było jego odcięcie.
To dowód na to, że kotka nigdy nie była z niego uwalniana. Prawdopodobnie całe życie spędziła na tym prowizorycznym łańcuchu. Powód? Najprawdopodobniej lęk przed niechcianym potomstwem. A przecież wystarczyło ją wysterylizować.
Mruczandę, bo tak kotkę nazwali wolontariusze, udało się uratować. Została zabrana z komórki, odrobaczona, zaszczepiona, wysterylizowana. Czeka na nowy dom, w którym będzie nie tylko miała swobodę ruchów, ale jednocześnie będzie kochana tak, jak na to zasługuje.