"To po prostu niemożliwe" – pisze wstrząśnięta komentująca pod postem schroniska dla zwierząt we Freiburgu na Facebooku. Wiele innych osób, które czytają relację z tego dramatu, czuje podobnie. Początek służby wolontariuszki Caro nie mógł być gorszy.
Już przed bramą schroniska czeka ją bowiem zwierzęca tragedia. Ktoś zostawił tam po prostu klatkę dla zwierząt, przykrytą różowym kocem. Na niej stoi duża torba ze wszystkimi rzeczami porzuconej suni, miniaturki bullterriera.
Sunia porzucona z szokującym listem
Wszystko zostało po cichu zaaranżowane w środku nocy. "Dołączony był anonimowy list, krótko opisujący charakter psa i życzący nam powodzenia w znalezieniu mu nowego domu".
Trudno o większe okrucieństwo! "Nie otrzymaliśmy żadnego zapytania o terriera, żadnej próby kontaktu ani wołania o pomoc" – czytamy w poście. Były właściciel suni po prostu musiał zniknąć.
"Jeanny [tak nazwano psiaka] jest w szoku i musi najpierw oswoić się z nowym otoczeniem" – pisze schronisko w poście na Facebooku. Schronisko we Freiburgu złożyło już zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Sprawa jest w toku.