Koty są oczywiście urocze, ale potrafią też uprzykrzyć życie. Na własnej skórze przekonał się o tym Richard Williamson z Bedwas (Wielka Brytania).
I nie chodziło o jego koty, tylko o mruczki jego sąsiada!
A poszło o kupę! I to niejedną.
Do brytyjskiego sądu trafiła niezwykła sprawa, która pokazuje, jak codzienne życie potrafi przerodzić się w długotrwały konflikt i źródło prawdziwego cierpienia.
Richard Williamson marzył tylko o jednym. Pięknym ogrodzie, w którym mógłby wypoczywać i który byłby bezpiecznym miejscem dla jego nowonarodzonego dziecka. Niestety jego plany pokrzyżowały koty sąsiada. Urocze, lecz stale pozostawiające po sobie ślady obecności.
Fekalny problem ogródkowy
Jak informuje serwis BBC, sprawa rozpoczęła się, gdy Williamson zgłosił do rady hrabstwa skargę na sąsiadów, których zwierzęta regularnie załatwiały się na jego posesji. Choć prawo w Wielkiej Brytanii dopuszcza swobodne poruszanie się kotów, mężczyzna uznał, że codzienne znajdowanie ekskrementów na własnym terenie przekracza granice rozsądku. Szczególnie, że właśnie miało urodzić mu się dziecko i mężczyzna bał się o jego zdrowie.
W korespondencji przekazanej do sądu opisał swoje codzienne doświadczenia i podkreślił, że w zasadzie codziennie musi sprzątać po nie swoich kotach. Był rozżalony i sfrustrowany. Podkreślał też, że obawiał się zagrożeń dla zdrowia niemowlęcia, które wkrótce miało bawić się w ogrodzie.
Sąd nie widzi problemu
Początkowo władze lokalne nie dopatrzyły się naruszenia prawa. Urzędnicy stwierdzili, że właściciele kotów zapewnili swoim pupilom odpowiednie warunki, w tym kuwety. A to, że koty wolą cudzy ogródek nie jest już jego winą.
Jednak sędzia sądu w Cardiff nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy, uznając, że samorząd nie skupił się na najważniejszym pytaniu: czy odchody kotów stanowią „uciążliwość z mocy ustawy” w rozumieniu przepisów o ochronie środowiska.
Sprawa jest w toku, ale to co zastanawia, to sposób, w jaki może zostać rozwiązana. Żaden nakaz sądowy nie zmusi przecież wolno poruszających się po okolicy kotów do tego, by załatwiały się w jakimś konkretnym miejscu.
Czy sąd może nakazać opiekunom kotów zakaz ich wypuszczania? Prawo brytyjskie nie przewiduje takiego rozwiązania. Może więc okazać się, że sprawa utknie na wokandzie.