Jack Carthey, na co dzień pracujący w McDonalds w St. Austell’s w Kornwalii (hrabstwo w Wielkiej Brytanii), w październiku ubiegłego roku wracając z pracy ze swoją dziewczyną Megan, natknął się na biegnące drogą zwierzę. Było dość duże.
W pierwszym odruchu oboje myśleli, że to stojący na tylnych łapach pies. Kiedy Jack zrozumiał, co tak naprawdę widzą, złapał za telefon i zaczął filmować całą sytuację. Takiego „turystę” w mieście można bowiem spotkać w Australii, ale na pewno nie w Wielkiej Brytanii!
Kangur w brytyjskim miasteczku!
Zwierzę, które Jack spotkał na swojej drodze okazało się być kangurem! Biegnącym przez środek miasta w kraju, w którym kangury nie są typowym okazem fauny. Filmując biegnące zwierzę i starając się go nie wystraszyć, Jack zastanawiał się co powinien zrobić. Przecież kiedy w środku nocy zadzwoni na policję i powie, że widzi kangura w Kornwalii, wezmą go za żartownisia lub nietrzeźwego.
W końcu zdecydował się zaryzykować i zadzwonić. Zaskoczona policja po przyjechaniu na miejsce próbowała pochwycić kangura. W międzyczasie udało się odnaleźć opiekunów tego nietypowego zwierzęcia.
Skąd się wzięły kangury w Anglii?
Jak się okazało, w rzeczywistości, napotkany zwierzak nie był kangurem, lecz walabią. Walabia bagienna to ssak z podrodziny kangurów, który występuje we wschodniej Australii. Walabie zostały po raz pierwszy sprowadzone do Anglii pod koniec XIX wieku do ogrodów zoologicznych i prywatnych kolekcji.
Podczas wojen światowych wiele osobników zostało wypuszczonych na wieś, ponieważ zmieniły się priorytety, a opiekunowie nie mieli środków, aby utrzymywać zwierzaki. Od tej pory niewielka populacja walabii żyje na wolności - stąd od czasu do czasu widywane są na ulicach.
Źródło: cbc.ca