Psiak przez 3 tygodnie mieszkał w domu tymczasowym w Gdyni. Po raz pierwszy w swoim życiu zaznał domowego ciepła i opieki. Po krótkim pobycie u opiekunów zastępczych, Gary, został adoptowany przez mężczyznę z Żukowa.
Pies zdecydowanie nie był zadowolony z sytuacji w jakiej się znalazł, dlatego postanowił uciec. Znaleziono go błąkającego się po gdyńskich ulicach – niedaleko domu, w którym spędził niecały miesiąc. Zwierzę pokonało odległość ponad 30 kilometrów.
Trudny początek
Gary trafił do schroniska w 2016 roku. Po wielu latach spędzonych na ulicy był przestraszony i nieufny. Trudy życia spowodowały, że psiak niedowidzi i niedosłyszy. Zwierzę jest także niezwykle spokojne, ale mimo to, nikt nie zdecydował się na adopcję. Do czasu… Czarnego kundelka zauważyła Pani Kinga – działająca w gdańskim Stowarzyszeniu Paka dla Zwierzaka.
Właśnie w taki sposób Gary znalazł swój pierwszy dom. Katarzyna Jurska niedawno przeprowadziła się nad morze z Warszawy, z powodu zmiany pracy. Kobieta wynajęła mieszkanie u sympatycznej rodziny, która nie widziała problemu w tym, że będą z nią mieszkać psy.
Zarówno Pani Katarzyna, jak i właściciele mieszkania bardzo zżyli się z psem. Właściciele mieszkają w tym samym budynku, tylko piętro wyżej i najczęściej to oni chcieli zajmować się zwierzakiem, ponieważ mają trójkę dzieci. To oni w ciągu dnia wychodzili z nim na spacery i cieszyli się małymi rzeczami, których uczył się każdego dnia.
Przeprowadzka
Po 3 tygodniach spędzonych w Gdyni, Gary przeprowadził się do Żukowa, ponieważ wypatrzył go starszy pan, który postanowił dać zwierzakowi własny kąt, codzienne spacery i szczęśliwą emeryturę.
Dzień po adopcji, kiedy nowy właściciel chciał, żeby Gary wsiadł do samochodu, ten uwolnił się z obroży i uciekł.
Przez kolejne dni kilkadziesiąt osób szukało Garego w Żukowie i wywieszało ogłoszenia. Pies przepadł. Trzy dni później był jednak widziany w okolicach Banina, więc zakres poszukiwań rozszerzył się o kolejne miejscowości.
W poszukiwania zaangażowała się również pani Katarzyna i rodzina, u której kobieta wynajmuje mieszkanie. Wtedy dotarła do nich wiadomość, że psa widziano w Gdyni. Na początku ciężko było im w to uwierzyć. Od ucieczki zwierzaka minęło pięć dni, a Gary musiałby sam pokonać ponad 26 kilometrów.
Psa odnalazła Hania – dziesięcioletnia córka właścicieli gdyńskiego mieszkania. Dziewczynka, wraz z koleżankami, postanowiła poszukać psa w pobliskim lesie. Zauważyły go śpiącego, ukrytego w norce.
Gary sam wybrał sobie rodzinę i wszyscy uszanowali jego decyzję. Piesek nie jest już do adopcji, bo pozostaje na zawsze u swoich tymczasowych opiekunów – jego właścicielką została Hania. Pan, który go adoptował, również rozumie sytuację i zgodził się na ponowne poszukiwania nowego czworonożnego przyjaciela.