Kiedy wydarzyła się ta historia, Ron Williams, weteran z Sturgis w Michigan, miał 85 lat. Do niedawna mieszkał sam aż zaadoptował uroczego kociaka o imieniu Fluffy.
„Spojrzałem na niego i po prostu się w nim zakochałem” - powiedział Williams.
Jak się domyślacie, kociak wprowadził wiele radości do życia Rona. Kocie zabawy, łobuzowanie i nieodparty urok potrafią rozchmurzyć nawet najbardziej ponury dzień, a nawet… uratować życie!
"Dzwoń po pomoc!"
Mężczyzna miał zwyczaj rozmawiać ze swoim małym towarzyszem. Między innymi, za każdym razem, gdy dzwonił telefon mówił "“Ring-a-ding Fluffy” (w wolnym tłumaczeniu "ding dong Fluffy").
Pewnego dnia starszy pan, poruszający się na co dzień z pomocą balkonika, poślizgnął się w łazience i nie mógł wstać. Spędził kilkanaście godzin leżąc na podłodze. Gdyby nie jego kot, strach pomyśleć jakby skończyła się jego historia.
Kiedy Ron leżał w łazience, powoli tracąc nadzieję, że ktoś go znajdzie i mu pomoże, Fluffy cały czas dotrzymywał mu towarzystwa, pocieszał go i lizał po twarzy. I wtedy mężczyźnie wpadł do głowy pomysł. Zaczął mówić do Fluffy’ego: “Ding dong Fluffy”, mając nadzieję, że maluch go zrozumie.
Ku jego zaskoczeniu, Fluffy podszedł do telefonu i przyniósł go Ronowi! W ten sposób niepozorny kociak uratował mu życie. “A co by było, gdyby nie było go tam ze mną?” - zastanawia się mężczyzna.
Jeśli masz w rodzinie czy w sąsiedztwie samotną starszą osobę, staraj się dzwonić do niej codziennie, by sprawdzić, jak się czuje i po prostu porozmawiać. Nie każdy przecież ma u swego boku takiego dzielnego czworonoga jak Fluffy.
Źródło: Animal Channel i WKBW