Suczka przebywała w warszawskim Schronisku na Paluchu, gdzie była pod profesjonalną opieką pracowników. Daszeńka była bardzo szczególną suczką, która jak nikt potrzebowała pieszczot. Zamiast iść na spacer, wolała być głaskana.
"Daszeńko, chodź"... A ona zamiast na spacer, pchała się na kolana...
-Daszka była niczym pisklę, które wypadło z gniazda. Nieopierzona, wrażliwa, samotna - nie radzi sobie w schronisku i szuka ukojenia w ramionach zaufanych osób - pisali szczerze pracownicy schroniska na swoim Facebooku.
Pracownicy zgodnie przyznawali, że suczka była bardzo delikatna. Mimo to, nieźle radziła sobie w trudnych, schroniskowych warunkach. Dzielnie ćwiczyła chodzenie na smyczy. Co prawda, nowa przestrzeń i nieznane osoby były dla niej wyzwaniem, ale wystarczyło umiejętnie się z nią zaprzyjaźnić.
Suczka szukała opiekuńczej, ciepłej i kochającej osoby, która zrozumiałaby jej potrzeby i cierpliwie by z nią pracowała. Daszka bała się głośnych dźwięków i ruchu ulicznego, dlatego byłoby najlepiej, gdyby zamieszkała w cichej okolicy.
Na szczęście udało jej się znaleźć taki dom!