Policja w Meinerzhagen, mieście w Nadrenii Północnej-Westfalii w Niemczech, szybko zareagowała na wezwanie o pomoc. Na parkingu przy autostradzie znaleziono kamper, w którym pozornie nikogo nie było.
Po bliższych oględzinach, policjanci zdali sobie sprawę, że pojazd wcale nie był pusty.
Na granicy wyczerpania
Funkcjonariusze zauważyli w pojeździe, na podłodze, psa. Temperatura na zewnątrz wynosiła około 30°C, więc wewnątrz kampera była co najmniej dwukrotnie wyższa.
Dodatkowo, słaba wentylacja i mała ilość wody w misce były wyraźnym sygnałem, że zwierzę zostało porzucone. Pies ciężko dyszał, leżąc na podłodze.
Policja natychmiast zareagowała i wybiła szybę, aby uwolnić psa z rozgrzanego do czerwoności więzienia. Zwierzę zostało zabrane na komisariat, gdzie zaopiekowali się nim lokalni funkcjonariusze.
Właściciel stawia zarzuty
Niedługo później, 64-letni mężczyzna zgłosił się na komisariat, twierdząc, że jest właścicielem psa. Na wieść o odnalezieniu zwierzęcia wcale nie wydawał się uradowany.
Wręcz przeciwnie, zareagował bardzo agresywnie i oskarżył policjantów o kradzież zwierzęcia, zamiast podziękować im za uratowanie go od niemal pewnej śmierci.