Jak informuje Głos Wielkopolski, czytelniczka, która tego ranka jechała tą mało uczęszczaną drogą do pracy zauważyła stojący na drodze samochód. A tuż potem zwróciła uwagę, że za samochodem leżał plastikowy worek. Worek, który się ruszał! Tuż potem stoczył się do pobliskiego rowu.
Błyskawiczna decyzja
Najwyraźniej widząc, że ma świadka kierowca ruszył, ale kobieta miała wybór - ruszyć za nim, aby mieć pewność, że mężczyzna zostanie ukarany za swój bezwględy czyn, czy ratować zwierzę. Wybrała do pierwsze.
Trąbiłam i próbowałam go wyprzedzić, żeby zajechać mu drogę i zmusić do zatrzymania, ale utrudniał to. Dopiero we wsi się zatrzymał. Wypierał się. Zarzekał, że to nie jego kot i nie ma nic z tym nic wspólnego. Powiedziałam mu, że mam zdjęcia i że pójdę z tym na policję. Są rzeczy, których nie robi się zwierzętom. Nie wyrzuca się ich na przykład na drogę w workach zawiniętych drutem - opowiadziała lokalnym mediom Pani Katarzyna, która uratowała kotkę.
Kotka, która dostała drugą szansę
Potem Pani Katarzyna wróciła, aby uratować kota. Okazało się, że jest to kotka - karmiąca. Nie wiadomo, co stało sie z kociakami. Na szyi miała obrożę. Najwidoczniej do tej pory wiodła normalne życia, a po urodzeniu dzieci stała się niechcianym balastem.
Zamiast znaleźć kociętom dom i wykastrować kotkę, właściel zapakował ją w plastikowy worek i porzucił jak śmieć! Tudno uwierzyć w to, do jakiego okrucieństwa zdolni są ludzie.
Gratulujemy Pani Katarzynie, a kotce życzymy, aby jak najszybciej znalazła nowy, kochający dom.
Źródło: Głos Wielkopolski