Sytuacja okazała się zarówno kuriozalna, jak i nieco smutna.
Pierwszy telefon – 1:30 w nocy
Kiedy do departamentu policji w Cape Elizabeth w lutym ubiegłego roku zadzwonił w nocy pracownik robót publicznych mówiąc, że na środku drogi leży jakiś ciemny kształt, policjanci myśleli, że albo chodzi o nietrzeźwego pieszego, albo o psa. Tak czy siak, trzeba było szybko udać się na miejsce, bo śnieg i ujemna temperatura nie sprzyjają wylegiwaniu się na środku ulicy.
Kiedy przyjechali na miejsce, okazało się, że to nie pies. Na drodze leży małe foczątko. Wydawało się zupełnie zadowolone z miejsca, w którym się znajdowało. No ale przecież foka nie może leżeć ot tak, w poprzek drogi. Oficer policji „podwiózł” ją nad ocean i wypuścił do wody.
Foka powraca
O godzinie 7 rano na policję zadzwonił zatroskany mieszkaniec. Na ulicy leży foka. Okazało się, że zwierzę wróciło i położyło się prawie w tym samym miejscu. Foczka ponownie została odtransportowana do oceanu.
Tym razem foki nie oddano oceanowi tylko zawieziono do ośrodka opieki nad ssakami morskimi w Maine. Nie wiadomo co przyciągnęło uwagę foki – czy zapach z lokalnej piekarni czy czuła się samotna i szukała towarzystwa?
Kiedy zbadano ją w ośrodku naukowcy zdecydowali, że maluch niedawno stracił mamę. Trudno podejrzewać by kładzenie się w poprzek drogi można było nazwać próbą samobójczą, ale na pewno zwierzę potrzebowało pomocy. Przez jakiś czas zostanie w ośrodku, bo jest niedożywiona i będzie mogła bawić się z innymi mieszkającymi tam fokami.
Dobrze, że cała historia szczęśliwie się kończy!