Właścicielka wyjechała, nie przejmując się, jaki czeka je los.
"Na początku nie mogliśmy w to uwierzyć – malutkie mieszkanie, jeden pokój, blok… i 30 kotów. Przecież są sąsiedzi!" – relacjonują przedstawiciele Stowarzyszenia.
Koty w dramatycznym stanie
Po wejściu do mieszkania, aktywiści byli przerażeni. Koty były wygłodniałe, bez dostępu do wody i jedzenia, a w pomieszczeniu panował smród nie do zniesienia.
"Pierwsze co zrobiliśmy, to nakarmiliśmy zwierzęta. Rzuciły się na jedzenie, jakby nie widziały go od tygodni" – opowiadają. Wkrótce okazało się, że opiekunka wyjechała na kilka tygodni i "ma wrócić pod koniec miesiąca".
Pilna pomoc
Z pomocą ruszyli aktywiści. W ciągu dwóch dni udało się zabrać siedem kotów, w tym cztery maluchy w wieku 6 tygodni, które były skrajnie odwodnione i wyziębione.
Trafiły do domów tymczasowych. Trzy inne, około 6-miesięczne koty, zostały przewiezione do weterynarza i schroniska. Niestety, sytuacja wciąż jest dramatyczna, a aktywiści apelują o pomoc.
„Musimy zabezpieczyć jak najwięcej kotów, ale nie możemy zabrać ich wszystkich na raz. Potrzebujemy pomocy w postaci domów tymczasowych, stałych, a także funduszy na leczenie i sterylizację” – piszą na stronie ratujemyzwierzaki.pl.
O sprawie powiadomiono tarnobrzeską policję. Śledztwo w toku.