Właściciel Dorona, jak co dzień, wybrał się na poranny spacer. Około godziny 5.30 spuścił psa ze smyczy, aby mógł się wybiegać. Chwilę później na drodze pojawił się samochód. Według relacji właściciela kierowca najpierw zatrzymał się, jakby obserwował psa, a po kilku minutach ruszył za nim.


Bezwzględne okrucieństwo
– Doron biegł kilka metrów przed autem, był doskonale widoczny. W pewnym momencie kierowca gwałtownie przyspieszył. Pies, myśląc, że to zabawa, nie miał szans uciec – relacjonuje Stowarzyszenie Ekostraż na Facebooku.
Samochód uderzył go centralnie zderzakiem i przejechał po nim, po czym kierowca uciekł z miejsca zdarzenia.
„Psa trzeba trzymać na smyczy”
Właściciel natychmiast ruszył za samochodem i zatrzymał kierowcę przy wjeździe do Łoziny. Podczas obywatelskiego zatrzymania mężczyzna miał stwierdzić, że „psa trzeba prowadzić na smyczy” i że spieszył się do pracy. Na miejsce wezwano policję.
Ekostraż włączyło się do postępowania jako strona pokrzywdzona. – Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna działał celowo. Zabicie psa w Polsce jest przestępstwem zagrożonym karą do 3 lat więzienia, a w przypadku szczególnego okrucieństwa nawet do 5 lat – mówi Katarzyna Szakowska ze Stowarzyszenia.
Sprawa trafi teraz prawdopodobnie do sądu.