To było piękne wiosenne popołudnie w Karolinie Północnej. 86-letni weteran marynarki Rudy Armstrong cieszył się drzemką na swoim tarasie, a obok niego leżał jego wierny przyjaciel: chihuahua Bubu. Czego chcieć więcej?
Jednak chwilę później sielanka zakończyła się w dramatyczny sposób.
Bubu biegnie po pomoc
W pewnym momencie Rudy obudził się, czując, że zdecydowanie jest coś nie tak. Nie mógł poruszać ramieniem i zorientował się, że ma udar. Nie mógł już zadzwonić po pomoc, więc sięgnął po ostatnią deskę ratunku: Bubu.
Chihuahua od razu wiedziała, co robić. Pobiegła do przystani, niedaleko której mieszkał Rudy, by odnaleźć Kim, szefową doków.
Kim podążyła za szczekającym pieskiem do domu Rudy’ego. Kiedy zorientowała się, co się stało, zadzwoniła po pogotowie.
Po kilku tygodniach Rudy zaczął stopniowo wracać do zdrowia. Mimo radości, że przeżył, dni w szpitalu bardzo mu się dłużyły: tęsknił za Bubu. Dyrektor szpitala Brandy Popp zorganizował więc specjalne odwiedziny.
Podczas spotkania Bubu wydawał się początkowo trochę zdezorientowany. Ale gdy tylko Rudy zdjął maseczkę, chihuahua wskoczyła na kolana opiekuna, by się do niego przytulić.
Rudy już jest w domu, a z nim oczywiście wierny towarzysz: pies Bubu.