Ponad 370 kotów straciło życie w regionie North Cantenbury na południowej wyspie Nowej Zelandii. A wszystko w ramach „konkursu”, w którym wygrać można było nagrody pieniężne.
Koszmarny konkurs
Konkurs był dostępny dla mieszkańców powyżej 14 roku życia. Tak niska granica wieku sprawiła, że w zabijaniu kotów wzięło udział wielu niepełnoletnich mieszkańców regionu.
Koty łapano w pułapki rozlokowane w niezamieszkanych okolicach, a następnie – jeśli kot był bezpański i nie miał obróżki, strzelano do niego z broni palnej. W ten sposób dokonano eksterminacji prawie 400 kotów.
Rekordzista, który w nagrodę zgarnął 500 dolarów nowozelandzkich (1200 zł) zastrzelił ich 65. Była też nagroda za złapanie największego kota – 1000 dolarów.
Dlaczego w Nowej Zelandii zabito koty?
Konkurs był próbą poradzenia sobie z nadmiernie rozrośniętą populacją kotów. W nowej Zelandii obowiązek sterylizacji obejmuje jedynie psy. Właściciele kotów nie muszą o to dbać, w efekcie koty, nie mając naturalnych wrogów, rozprzestrzeniły się po wyspie i zagrażają bioróżnorodności.
Każdego roku koty zabijają w Nowej Zelandii od 100 do 200 mln ptaków! Zagrażają tez jaszczurkom, żabom i zjadają ptasie jaja. Szacuje się, że na skutek ich działań już doszło do wyginięcia 29 gatunków ptaków.
Odpowiadają też za śmierć około 20% papug alpejskich (Kea) które są chronione i zagrożone wyginięciem. Monitoring dzikich kotów wykazał, że kot potrafi zabić do 107 nietoperzy w jeden tydzień.
Jak widać, koty stanowią realny problem w Nowej Zelandii ich populacja powinna zostać systemowo ograniczona. Rozumiemy tę konieczność ale czy na pewno robienie konkursu na ich zabijanie to najlepsza metoda, jaką można było się posłużyć?