Lujan Videla i jego chłopak wspólnie spacerowali ulicami, kiedy natknęli się na samotnego psa. Był zdezorientowany i wyglądał na zagubionego.
Zostali więc z nim przez chwilę, czekając na przybycie opiekuna. Ale niestety nikt się nie pojawiał.
Zakaz wstępu
Po pewnym czasie pies ruszył przed siebie - tak jakby chciał gdzieś zaprowadzić ludzi, którzy zainteresowali się jego losem.
W ten sposób doszli do drzwi w pobliskim domu. Ze zdumieniem para przeczytała treść karteczki przyczepionej na drzwiach: „Nie wpuszczać psa”.
Para zdecydowała się porozmawiać z sąsiadami, w celu odnalezienia właściciela psiaka. Okazało się, że pies mieszkał w budynku ze swoim opiekunem, który umarł, bądź wyprowadził się bez jakiegokolwiek uprzedzenia.
Pozostawiony sam sobie piesek wędrował po okolicy. Sąsiedzi, litując się nad jego sytuacją, karmili go, dopóki zarządca budynku nie umieścił znaku na drzwiach wejściowych.
Pomoc nadchodzi
Zszokowani tą obojętnością, chłopak z dziewczyną przywieźli psa do domu i postanowili za wszelką cenę odnaleźć jego właściciela.
Mijały dni i tygodnie, a pies, którego nazywali Bruno, w końcu zdał sobie sprawę, że jego stare życie definitywnie się skończyło. Zrozpaczony zwierzak był apatyczny i sprawiał wrażenie bardzo przygnębionego.
Na szczęście,pod czułą opieką wybawców Bruno zaczął wracać do formy. Psem zaopiekował się ostatecznie jeden z sąsiadów pary.
Bruno mieszka więc bardzo blisko domu swoich wybawców, którzy są zachwyceni, że jest w tak dobrej formie.