Ten 52-letni mieszkaniec Eppstein w Hesji nienawidzi zwierząt do tego stopnia, że postanowił zastrzelić kota swojej sąsiadki. Po prostu pewnego dnia wyciągnął wiatrówkę, wycelował w Bogu ducha winnego kota i go zabił.
Badanie rentgenowskie wykazało, że w ciele biednego czworonoga znajdował się nabój pasujący do wiatrówki mężczyzny. Opiekunka zwierzęcia złożyła skargę i sprawa trafiła na wokandę.
Lekarz weterynarii orzekł, że postrzelenie z wiatrówki prowadzi do „lekkiego bądź umiarkowanego uszczerbku”, co według niemieckiego prawa kwalifikuje się jako okrucieństwo wobec zwierząt.
Sąd pierwszej instancji wyznaczył więc mężczyźnie grzywnę w wysokości 16,1 tysięcy euro. Jednak przestępca nigdy tych pieniędzy nie zapłacił. Dlaczego?
Kiedy sprawa trafiła do sądu rejonowego we Frankfurcie, wszystko obróciło się na korzyść mężczyzny. Sąd uznał, że skoro weterynarz orzekł, że strzał z wiatrówki może spowodować „lekki bądź umiarkowany uszczerbek”, to nie powoduje wystarczającego (!) bólu i cierpienia, dlatego nie może być uznany za okrucieństwo wobec zwierząt. Idąc tą logiką, martwy kot powinien odczuwać silny ból… Doprawdy, ręce opadają.
Mężczyzna dostał karę grzywny w wysokości 1950 euro za… „zniszczenie mienia”.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. A złość w miłośnikach zwierząt wrze!