Spełnił się najgorszy koszmar każdego opiekuna czworonożnego przyjaciela. W styczniu pies o uroczym imieniu Cognac wyszedł z domu i już nie wrócił. Jego opiekun, Ralph Johnson, z kalifornijskiego Sacramento był załamany.
Nieszczęśliwy wypadek
Mężczyzna przeczesał całe sąsiedztwo w poszukiwaniu ukochanego psiaka. Dopiero na drugi dzień znalazł go leżącego na poboczu drogi. Wyglądało na to, że Cognac został potrącony przez samochód. Niestety, nie przeżył wypadku.
Ze złamanym sercem zawiózł pieska do schroniska, by go skremować. Na tym się jednak nie kończy ta dramatyczna historia.
Telefon zza światów?!
Kilka dni po kremacji Johnson odebrał nieoczekiwany telefon ze schroniska dla zwierząt Front Street. Osoba po drugiej stronie słuchawki twierdziła, że znalazła Cognaca. Jak to możliwe?!
Okazało się, że pies znaleziony przy drodze to nie był Cognac! Kiedy Ralph opłakiwał swoją stratę, pracownicy schroniska odnaleźli jego psa i zidentyfikowali dzięki wszczepionemu chipowi.
Niedowierzający Ralph pojechał do schroniska upewnić się, że ratownicy mają rację. Kiedy tylko Cognac go zobaczył, radośnie do niego podbiegł i rzucił mu się w ramiona. Mężczyzna nie miał już żadnych wątpliwości. Okazało się, że pochował innego psa.
“Tuliłem go i myślałem, że zaraz całe schronisko wybuchnie oklaskami” - dodał.