Mieszkający w Wielkiej Brytanii Stuart Hutchison walczył z nowotworem głowy przez osiem lat. Były to lata pełne emocji wywoływanych przez kolejne sesje chemioterapii, od nadziei i ekscytacji po rozpacz i rezygnację.
Na szczęście w tych trudnych momentach Stuart mógł zawsze liczyć na wsparcie swojej rodziny, w tym buldoga francuskiego Nero.
Wierny we wszystkim
Niestety, w czerwcu 2021 roku mężczyzna dostał diagnozę, że rak się rozprzestrzenia w szybkim tempie. Stuart wiedział, że nie zostało mu wiele czasu.
W ostatnich dniach u boku mężczyzny czuwali rodzice, żona Danielle i ukochany piesek. Nero nie opuszczał Stuarta ani na krok: wiernie towarzyszył mu przy łóżku.
W pewnym momencie rodzina Stuarta zauważyła, że buldożek nagle zaczął się znacznie gorzej czuć. Jak się niedługo potem okazało: było to w tym samym momencie, kiedy mężczyzna brał ostatni oddech.
Jakby nieszczęść było mało, zrozpaczony ojciec Stuarta zabrał Nero do kliniki weterynaryjnej. Ale lekarze nic nie mogli zrobić: piesek umarł. Dokładnie 15 minut po Stuarcie. Przypadek?
Lekarze weterynarii zdiagnozowali, że Nero miał bardzo kiepskie złamanie kręgosłupa i to było przyczyną jego śmierci. Z kolei rodzina psa uważa, że zwierzak po prostu nie był w stanie już dłużej żyć po odejściu swojego ukochanego człowieka. A Wy jak myślicie?