Wczesna wiosna to czas, w którym wiele kotek wchodzi w okres rozrodczy. To także ostatni dzwonek, jeśli chodzi o kastracje kotek wolno żyjących, zanim zajdą w ciążę. Ale nawet „po fakcie” nie jest za późno.
Kastracja aborcyjna to zabieg, który uchroni kotkę przed obciążeniem związanym z porodem, połogiem i wychowaniem młodych. Choć część miłośników kotów wciąż uważa ten zabieg za kontrowersyjny, musimy uświadomić sobie, że pozwala on uniknąć tragedii, jaką są każde narodziny niechcianych kociąt.
Na czym polega kastracja aborcyjna kotki?
Kastracja aborcyjna (potocznie nazywana sterylizacją aborcyjną, choć jest to określenie nieprecyzyjne) to zabieg przeprowadzany u kotki, która już jest w ciąży.
Polega na chirurgicznym usunięciu jajników, jajowodów oraz macicy wraz z płodami. Przeprowadzana jest w znieczuleniu ogólnym. Zarówno kotka, jak i płody w jej macicy znajdują się pod działaniem narkozy – nienarodzone kocięta odchodzą więc bez bólu, w najbardziej humanitarny sposób.
Kotka nie jest świadoma utraty swoich dzieci – do momentu urodzenia się pierwszego kociaka zwierzę nie posiada bowiem instynktu macierzyńskiego. Za to odczekanie do porodu i odebranie matce narodzonych już kociąt skutkować może traumą.
Niedopuszczenie do porodu jest tu najbardziej humanitarnym wyjściem – nawet jeśli myślisz, że znajdziesz kociętom domy, to wciąż przyczyniasz się bowiem do powiększania bezdomności i odbierasz szansę zwierzętom, które czekają na swojego człowieka w schroniskach czy domach tymczasowych.
Kastracja aborcyjna a zdrowie kotki
O kastracjach aborcyjnych mówi się chyba wciąż zbyt mało. Część osób uważa zabieg za nieetyczny, a jeszcze więcej po prostu nie wie, że jest możliwy.
Kotka w ciąży nie jest skazana na urodzenie kociąt. Zabiegu można dokonać przez cały czas trwania ciąży – oczywiście im wcześniej, tym lepiej, ale każdy moment ciąży jest lepszy niż pozwolenie na poród – zwłaszcza jeśli chodzi o kotkę wolno żyjącą.
Poród jest wysiłkiem dla organizmu – nawet jeśli przejdzie bez komplikacji. A takiej gwarancji nie mamy. Kocię może urodzić się martwe, kotka może mieć problem z urodzeniem ze względu na nieprawidłowe ułożenie kociaka, może zdarzyć się wiele innych problemów. Kotka zostaje z tym sama – bez opiekuna, bez pomocy weterynaryjnej. Jeśli natomiast uda się złapać ją na zabieg jeszcze w trakcie ciąży, zwierzę uniknie tego obciążenia i ryzyka.
Dlaczego powinno się wykonywać kastracje aborcyjne i z czym to się wiąże?
Nikt nie oswoi lepiej tematu kastracji aborcyjnej niż lekarz, który wykonuje takie zabiegi. Poprosiliśmy o rozmowę lekarza weterynarii Jacka Olszewskiego, specjalistę chirurgii weterynaryjnej, prowadzącego lecznicę Olwet w Warszawie.
Lek.wet. Jacek Olszewski.: Kastrację aborcyjną można nazwać operacją wyższej konieczności, w której pozytywy przeważają nad negatywami. Do najważniejszych pozytywów należy to, że później nie ma konieczności usypiania ślepego miotu.
Po drugie, oczywiście zapobiega się narodzinom niechcianych kociąt, a szczególnie ważne jest to w przypadku kotów wolno żyjących, aby kontrolować ich populację.
Wtedy ten zabieg to wręcz przymus. A jeśli chodzi o minusy – na pewno w bardziej zaawansowanej ciąży jest tu większe ryzyko zabiegowe niż przy zwykłej kastracji ze względu na to, że następuje większa utrata krwi; czasami zdarzają się powikłania przy narkozie.
Anna Zielińska-Hosaf: Czy ten zabieg trwa też dłużej i jest bardziej skomplikowany niż standardowa kastracja?
J.O.: To zależy – do połowy ciąży jeszcze praktycznie nie ma większej różnicy. A później – większa jest utrata krwi, czasami większa rana pooperacyjna.
AZH: Czy można nazwać ten zabieg zabiegiem ratowania życia? Zwłaszcza w przypadku kotek słabych, w wysokiej ciąży, dla których poród byłby wielkim obciążeniem?
J.O.: Tak, jak najbardziej.
AZH: Są osoby, które uważają ten zabieg za kontrowersyjny – że aborcja jest, jak by nie było, zabiciem kociąt. Jak wytłumaczyć takim osobom humanitarną stronę tego zabiegu? Kocięta odchodzą bezboleśnie?
J.O.: Tak, kotka jest w narkozie, a ta narkoza udziela się kociakom przez łożysko – w momencie usuwania narządu znajdują się pod wpływem narkozy.
Jeszcze raz warto podkreślić, że dzięki temu zabiegowi przede wszystkim unika się usypiania ślepych miotów. Usypianie tych kociaków jest straszne, a kiedyś to było częste. Teraz już ślepy miot do uśpienia zdarza się bardzo rzadko, i całe szczęście.
Ponadto po urodzeniu kotka ma laktację i dochodzi tu kwestia powstrzymania tej laktacji. Mleko pojawia się u niej dopiero ok. tygodnia przed porodem, dlatego jeśli zabieg wykona się wcześniej, to praktycznie ta laktacja zasusza się naturalnie. Ale jak już kotka urodzi…
Do tego jeszcze dochodzi psychika – kotki ciężko znoszą odebranie miotu już po okoceniu się. Wydziela się prolaktyna, instynkty matczyne się ujawniają i ona bardzo cierpi psychicznie.
Liczba chętnych na koty się nie zwiększa, tylko liczba kotów – to logiczne. W Wesołej [dzielnica Warszawy, w której znajduje się lecznica – przyp. AZH] jest tak, że koty wolno żyjące, półdzikie, są łapane, i czasem nawet nie wiadomo jakiej są płci. Złapie się – i się sterylizuje niezależnie od stanu, bo być może drugi raz ten kot się nie złapie.
Kastracja kotek udomowionych to inna bajka niż tych wolno żyjących – jak kotka nie będzie miała kontaktu z człowiekiem, to kocięta też zdziczeją. Wtedy mówimy już o postępie geometrycznym – dla tych kotów nie będzie domu, chętnych do ich wzięcia. W tym wypadku nie ma tematu!
AZH: Czy wśród kotów wyłapywanych do kastracji, które trafiają do Pana gabinetu, dużo jest kotek już ciężarnych?
J.O.: Procentowo to może 5% – dlatego że akcje sterylizacji są sezonowo skorelowane. Ruje zaczynają się tak koniec stycznia-luty, do marca są wzmożone, i wówczas około maja są porody kotek. Kotki są sezonowo poliestralne.
Osoby, które się nimi opiekują, starają się łapać je albo przed okresem rui, albo, jeżeli już się urodziły koty, to namawiam, żeby łapano te, które się już urodziły, jeszcze przed pierwszą rują, w wieku około 6 miesięcy. A więc praktycznie taka namacalna ciąża trafia się rzadko, natomiast ile jest przypadków wczesnych ciąż, to nie wiadomo – np. przy pierwszym tygodniu ciąży trzeba by było robić badania, żeby to stwierdzić. Nie ma to sensu.
Z medycznego punktu widzenia ta operacja to wyższa konieczność. Nie zdarzyło mi się nigdy, żeby kotka zmarła w trakcie. Późną sterylizację aborcyjną można porównać, powiedzmy, do cesarki – oczywiście przy cesarce macicy się nie usuwa, ale w przybliżeniu jest to podobne obciążenie dla organizmu.
AZH: Bardzo dziękuję za rozmowę.