„Zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą, i człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę” to piękne zdanie jest 1 artykułem Ustawy O Ochronie Zwierząt, jest też najczęściej cytowanym stwierdzeniem w tekstach traktujących o prawach zwierząt.
Jednak nawet to, że większość dorosłych Polaków jest w stanie zacytować ten fragment z pamięci, niekoniecznie wiedząc nawet, że pochodzi ono z ustawy, nie zmienia faktu, że w Polsce bezdomnych zwierząt przybywa, a nie ubywa. Dlaczego tak jest?
Dlaczego w Polsce jest tak wiele bezdomnych zwierząt?
Dlaczego w naszym kraju, kraju, gdzie 52% osób posiada psa lub kota, jest tak wiele zwierząt bezdomnych?
Co na to wpływa i gdzie jest popełniany błąd? Nad tym problemem zastanawia się wiele osób zaangażowanych w poprawę losu naszych braci mniejszych, ale wciąż brakuje jednoznacznych odpowiedzi i pomysłów aby tę sytuację rozwiązać.
Zacznijmy od tego, że prawo w Polsce od pewnego czasu coraz bardziej sprzyja zwierzętom. Kary za znęcanie się nad zwierzętami są podwyższane, a sądy coraz chętniej te kary wymierzają.
Oczywiście nie wszystkie działają równie skutecznie, różnią się też zakresem działań oraz możliwościami. Piszę około 400, ponieważ wiele organizacji, pomimo rejestracji, nie działa wcale, a inne, nowe ciągle powstają.
Nie można zapominać o ludziach, którzy pomagają jako niezrzeszeni wolontariusze: prowadzą domy tymczasowe, wspierają fundacje poprzez datki finansowe czy chociaż poprzez udostępnianie postów zarówno tych adopcyjnych, jak i uświadamiających o losie zwierząt. W kampanie na rzecz poprawy losu czworonogów chętnie angażują się media, celebryci, aktorzy, dzięki czemu informacje o losie zwierząt i ich prawach docierają do coraz szerszego grona odbiorców.
Każde nowe schronisko, powstające w Polsce, pęka w szwach już po kilku miesiącach. Fundacje odmawiają przyjmowania zwierząt, odsyłając zgłaszających do gmin lub innych organizacji, a ci robią wszystko aby… zwierzaka nie przyjąć… To się dzieje w Polsce, tu i teraz.
Ile jest bezdomnych psów i kotów w Polsce?
Według Raportu rocznego Głównego Lekarza Weterynarii z wizytacji schronisk dla zwierząt za rok 2020 w schroniskach znajdowały się 92 242 psy i 32 507 kotów. Jednak w rzeczywistości ten problem jest niemierzalny. A to oznacza, że nikt tego tak naprawdę nie wie.
Dlaczego?
Bo choć rząd coraz bardziej zaostrza przepisy karne przewidujące sankcje za znęcanie się nad zwierzętami, uparcie broni się przed wprowadzeniem obowiązkowego czipowania zwierząt.
A to oznacza, że każdy może wziąć psa lub kota (nie wspominając o innych zwierzętach takich jak króliki, chomiki, świnki morskie itp.) i pozbyć się go kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Wiele psów i kotów trafia do przytulisk, które nie są rejestrowane przez inspektorat, czy na ulicę.
Jedynymi świadkami tego procederu są sąsiedzi, którzy zajęci swoimi sprawami albo wcale się nie zainteresują, że pies naszego sąsiada nagle zniknął, albo zadowolą się lakonicznym wyjaśnieniem, że pupil trafił do rodziny na wieś gdzie ma lepiej lub, ewentualnie, że uciekł podczas biwaku.
Skoro nie wiemy ile mamy bezdomnych zwierząt – to jak zapobiegać temu zjawisku?
Na to pytanie możemy odpowiedzieć krótkim stwierdzeniem: „nie da się”. Przy obecnym stanie prawa nie da się, bo:
- jak udowodnić porzucenie komuś, kto oficjalnie nigdy tego zwierzęcia nie miał?
- jak udowodnić, że zwierzę zostało porzucone, a nie uciekło, jeśli ktoś nie został przyłapany na gorącym uczynku?
- jak udowodnić, że to konkretne zwierzę należało właśnie do tego człowieka, jeśli nigdy nie było nigdzie zarejestrowane?
Tych „jak” można wymieniać jeszcze wiele, ale prawda jest taka, że zwierząt jest za dużo, a nasza ludzka ignorancja nadal zbyt duża.
Łatwy dostęp do zwierząt nie pomaga...
Dużym problemem jest dostępność zwierząt. Myszkę w sklepie zoologicznym można już kupić za kilka złotych, świnkę morską, za około 50 zł, psa czy kota dostaniemy zupełnie za darmo przeglądając ogłoszenia na portalach internetowych.
Jeśli marzy nam się „rasowy” piesek czy kotek, wydatek na taką „przyjemność” zaczyna się już od 300 do 500 zł. Oczywiście piszę tutaj o zwierzętach w typie rasy, które produkowane są przez ludzi zrzeszonych w pseudozwiązkach, umożliwiających handel „zwierzęcymi podróbkami”.
Obowiązkowa sterylizacja jest kluczem do rozwiązania problemu
Polski rząd broni się też przed wprowadzeniem obowiązkowego kastrowania psów i kotów, które nie są przeznaczone do dalszej hodowli, a jest to jedyna droga do zmniejszenia populacji bezdomnych zwierząt.
W Holandii, gdzie sterylizacja psów i kotów jest powszechna i finansowana z budżetu, a posiadanie zwierzaka jest prawnie regulowanym przywilejem, problem bezdomnych psów i kotów praktycznie przestał istnieć.
Dobrym przykładem, jak sterylizacja pomaga zmniejsza populację bezdomnych zwierząt, jest działanie jednej z organizacji prozwierzęcych w Bułgarii.
Odkąd udało się przekonać władze Sofii, aby, zamiast okresowego wyłapywania i zabijania bezdomnych psów, wyłapywać je, sterylizować i wypuszczać, ich populacja spadła wielokrotnie.
Przez 10 lat, w latach 1995-2005 zabito w Sofii aż 100 tys psów, a ich populacja spadła w tym okresie jedynie o 30%, z 30 tys do 20 tys. Odkąd w 2007 zaczęto je sterylizować, przez kolejne 10 lat wysterylizowano i wypuszczono 60 tys ulicznych psów, a ich populacja spadła aż o 75% z 20 tys do zaledwie 4,8 tys.!
Niestety jeszcze niewiele krajów potrafi czerpać z doświadczeń innych, a sterylizacja jest tematem tabu i spotyka się z brakiem społecznej akceptacji. Niewiele osób też zdaje sobie sprawę, że istnieje wiele programów darmowej sterylizacji zwierząt.
Mówi się o okaleczaniu zwierzęcia, o wyrządzanej mu krzywdzie, co, przy prawidłowo przeprowadzonym zabiegu, nie jest uzasadnione. Za to mało kto myśli o tych niechcianych psach i kotach, które przychodzą na świat i lądują na ulicy albo w schronisku, gdzie – w zależności od kraju – są poddawane eutanazji lub spędzają tam całe swoje życie.
Są kraje, jak np. niektóre stany USA, gdzie zwierzęta, nawet te zdrowe, które spędzą określony czas w schronisku są poddawane eutanazji. Nie ma znaczenia wiek ani stan zdrowia. Eutanazja jest w USA powszechna, legalna i niestety społecznie akceptowana.
Do niedawna podobne praktyki stosowane były również w Europie, np. przez największą brytyjską organizację prowadzącą schroniska dla zwierząt, RSPCA, choć tutaj pod presją społeczną zaczyna się to zmieniać.
W opozycji do takich praktyk wyrosła inna brytyjska organizacja, DogsTrust, której kluczową obietnicą stało się zdanie „Nigdy nie uśpimy zdrowego psa”.
Dzięki społecznemu zaufaniu i datkom publicznym, DogsTrust stał się jedną z największych i najprężniej działających organizacji prozwierzęcych na Wyspach Brytyjskich. Działa również na niwie międzynarodowej i lobbuje w Brukseli na rzecz ustanowienia jednolitej polityki Unii Europejskiej w sprawie ochrony zwierząt i przeciwdziałania ich bezdomności.
Aby poddać psa lub kota eutanazji, w naszym kraju konieczne są ku temu wskazania medyczne, nieuleczalna choroba, ból lub zaburzenia psychiczne objawiające się niemożliwą do przepracowania agresją.
To chroni zwierzęta przed pochopną decyzja o ich uśmierceniu, jednak często skazuje na spędzenia życia w zamknięciu i izolacji za schroniskowymi kratami.
U naszych zachodnich sąsiadów z problemem zwierząt poradzono sobie znacznie lepiej
W Wielkiej Brytanii opiekunów psów obowiązuje szereg bardzo surowych przepisów. W 2014 roku weszły tam przepisy dające zarówno policji jak i lokalnym urzędom dużo uprawnień wobec właścicieli psów.
Na mocy tych przepisów urzędnik może domagać się od opiekuna aby ten zachowywał się w określony sposób, np. przeszedł profesjonalne szkolenie z czworonogiem potwierdzone certyfikatem lub wykastrował zwierzę. Oczywiście wszystko to na koszt opiekuna zwierzęcia. W tym kraju można wyegzekwować od opiekuna aby nie pojawiał się z czworonogiem w określonych miejscach lub o określonej porze. Niestosowanie się do tych zaleceń grozi bardzo wysokimi karami.
W Niemczech natomiast ilość zwierząt domowych ograniczono za pomocą… podatków. Przede wszystkim nie ma możliwości aby mieć w domu niezarejestrowanego psa – to jest przestępstwo. Poszczególne Landy ustanawiają własne kwoty pobieranych opłat i są one uzależnione od wielkości psa, rasy i… ilości zwierząt jakie posiada dana osoba. Im więcej pupili tym wyższy podatek od każdego psa – ma to na celu ograniczenie właśnie ich ilości.
Jednak niektóre Landy zwalniają opiekunów z płacenia podatku przez rok, jeśli ten zdecyduje się na adopcję zwierzaka ze schroniska. Bardzo rygorystycznie podchodzi się też do właścicieli psów ras uznanych za niebezpieczne. Właściciel psa takiej rasy, nie dość, że musi zdawać okresowe egzaminy, to płaci potadek 10x wyższy niż w przypadku „normalnego” psa.
A jak to wygląda za naszą wschodnią granicą?
O ile szacunku i opieki nad zwierzętami powinniśmy uczyć się od naszych zachodnich sąsiadów, to patrząc na wschód, Polska może wydawać się rajem dla zwierząt.
Bo niestety im dalej w tamtą stronę, tym sytuacja jest coraz gorsza. Brak schronisk, brak wolontariuszy, brak egzekwowanych przepisów, wciąż nieliczne organizacje prozwierzęce, które próbują wywalczyć u władz humanitarne traktowanie zwierząt, spotykając się na każdym kroku ze społecznym niezrozumieniem.
Po ulicach Ukrainy czy Rosji wałęsają się stada psów, którym nikt nie zapewnia opieki. Wręcz przeciwnie. W pamięci obrońców praw zwierząt ciagle żywa jest rzeź psów która miała miejsce w Ukrainie przed Euro 2012. Wtedy po ulicach miast, gdzie miały odbywać się kolejne mecze, jeździły przewoźne krematoria, do których wrzucano otrute wcześniej psy. Niektóre z tych zwierząt nie były nawet martwe.
Kochamy zwierzęta, ale chcemy mieć je na własnych warunkach
Polska jest dobrym miejscem do życia ze zwierzętami. Mamy szereg praw, których mogą nam zazdrościć nasi zachodni sąsiedzi. W Polsce każda osoba, która chce posiadać psa lub kota, może sobie takiego zwierzaka sprawić. Nie ma osiedli czy bloków mieszkalnych, w których byłby zakaz posiadania czworonożnego przyjaciela.
Opiekun zwierzaka może wejść z pupilem praktycznie do każdego parku, a te nieliczne, którym udało się wprowadzić taki zakaz, to nieliczne wyjątki. Mamy wybiegi dla psów. Coraz więcej restauracji otwiera swoje podwoje dla czworonogów, a hotele zapraszają urlopowiczów ze zwierzętami nawet chętniej niż z dziećmi.
W Polsce praktycznie nie istnieją podatki za zwierzęta, bo nawet jeśli w jakimś mieście taki podatek obowiązuje, to i tak nie jest egzekwowany. Na początku 2019 roku kodeks wykroczeń złagodził przepisy dotyczące puszczania psów ze smyczy w miejscach publicznych.
To są prawa, a raczej ich brak dotyczący nas – ludzi. Jednak opiekunowie zwierząt nie doceniają tych przywilejów. Traktują je jak coś oczywistego i stawiają opór przed wszystkim, co w ich mniemaniu mogłoby ograniczyć ich prawa. Jedną z takich rzeczy jest właśnie rejestracja zwierząt.
Chcemy posiadać psy, koty czy inne zwierzęta, ale na własnych warunkach. Nie chcemy słuchać rad ani nakazów. Robimy z czworonogiem to co nam się podoba, bo uważamy go za swoją własność.
I choć z pamięci cytujemy, że „zwierzę nie jest rzeczą”, nie chcemy aby ktokolwiek wtrącał się do naszego sposobu opieki nad pupilem. Niestety z powodu tej niezależności cierpią zwierzęta i to się nie zmieni dopóki prawo w Polsce nie przestanie być tak liberalne lub dopóki my nie zrozumiemy, jak dużo szczęścia mamy, żyjąc z naszymi zwierzętami właśnie tu i teraz...
Autor: Magdalena Buszko, mgr inż zootechnik i mgr psycholog, połączyła dwa zawody w służbie ludziom i zwierzętom. W ramach Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt - Viva! prowadzi program ratujprzyjaciela.pl który pomaga ludziom ratować zwierzęta.