Chapo to mix psa rasy pitbull, który z przerażonego, trzęsącego się psa zmienił się w radosnego towarzysza zabaw. Odpowiedzialny za tę metamorfozę jest kot.
Ta historia naprawdę zachwyca!
Biedny Chappo
Chappo został uratowany ze schroniska przez Claudia Papp, która zlitowała się nad psem i dosłownie w ostatniej chwili zabrała go do siebie. Pies był przeznaczony do uśpienia. Jego historia była bardzo smutna.
Przed przybyciem do schroniska, ten kundelek z dużą domieszką pitbulla spędził 4 lata na łańcuchu na podwórku. Kiedy został uratowany miał infekcję skóry, robaki jelitowe i złamany zestaw zębów od żucia łańcucha.
Najsmutniejszy pies na świecie
Niestety nieco zaniedbany, lękliwy i bezbrzeżnie smutny pies nie wzbudzał zainteresowania osób chcących adoptować psa. W efekcie schronisko stanowe Harris County Animal Shelter w Houston zdecydowało się na jego uśpienie.
Papp zdecydowała się na zostanie domem zastępczym dla psiaka. Niestety nawet będąc bezpiecznym w przyjaznym środowisku, Chappo nie odzyskał radości życia. Był nadal lękowy, nie chciał się bawić, większość czasu stał przy drzwiach cały czas się trzęsąc.
Był wyczerpany, ale bał się zasnąć, bo nie czuł się w pełni bezpieczny.
Po czterech miesiącach walk o odzyskanie przez psa zaufania i radości życia, której być może nigdy nie doświadczył, Claudia zdecydowała się na eksperyment i przyniosła do domu małe kociaki.
Natychmiastowa zmiana nastawienia
To był strzał w dziesiątkę. Chappo natychmiast wszedł w role opiekuna i zaczął zajmować się małymi kociętami. Stał się bardziej radosny i skory do zabawy z maluchami. To była doskonała sytuacja, bo kotki potrzebowały kontaktu z innymi zwierzętami w swoim treningu socjalizacji.
Kociaki pomogły mu wyjść „ze skorupy” i sprawiły, że otworzył się na świat.
Papp, która w swoim życiu opiekowała się ponad 120 zwierzakami tak bardzo zakochała się w Chappo, który był jej 48 psem w domu tymczasowym, że zdecydowała się na pełna adopcje.
Dziś Chappo stał się członkiem „załogi opiekuńczej” i pomaga Claudii w zajmowaniu się kociakami, które przyjmuje pod swój dach. Czy to nie urocze?