O początkach Klausiego niewiele wiadomo. Jedyne, co możemy powiedzieć o jego pierwszych miesiącach życia, to to, że pewnego dnia, miał zostać labradorem.
Jako słodki szczeniak został szybko adoptowany i jeszcze szybciej trafił do schroniska.
Skazany za niewinność
Osoba, która kupiła Klausiego, chciała mieć w domu przyjaznego, spokojnego labradora. Jednak szybko jej się odwidziało i po tygodniu wspólnego mieszkania z psem, oddała go do schroniska w Delitzsch w Saksonii.
Ku zdziwieniu pracowników placówki okazało się, że Klausi nie jest labradorem, ale anatolianem (zwanym również kangalem) - psem o znacząco innych rozmiarach i naturze. To bardzo duży pies, który potrzebuje doświadczonego opiekuna.
Najprawdopodobniej pies został kupiony z nielegalnej hodowli. Obrońcy praw zwierząt załamali ręce: przecież tyle razy powtarzali, by kupować zwierzęta tylko od certyfikowanych hodowców.
Na szczęście Klausi znalazł nowy dom. Mieszka na dużej farmie w okolicach Eilenburga. Przestrzeń i towarzystwo innych zwierząt, zarówno kilku psów, jak i siedmiu kotów i dwudziestu pięciu kur, dobrze mu robi.
Klausi ma mnóstwo czasu na bieganie, zabawę i spacery po lesie. Cały dzień coś się dzieje, a wieczorami można odpocząć przy ciepłym piecu.
Bardzo się cieszymy, że historia “labradora” Klausiego ma dobre zakończenie.