Pewnego ulewnego dnia pracownicy organizacji działającej na rzecz zwierząt Michigan Humane Society dostali wezwanie do porzuconego szczeniaka. Chris Ouwerkerk szybko wsiadł do samochodu służbowego i pojechał we wskazane miejsce. Niestety, nie znalazł tam żadnego zwierzaka.
Podejrzewając, że pies szukał schronienia przed fatalną pogodą, Chris zaczął przeszukiwać teren w nadziei, że znajdzie go pod jakimś drzewem albo daszkiem. I w końcu się udało: maluch leżał zwinięty w kłębek, trzęsący się z zimna i przerażenia między dwoma kubłami na śmieci.
Dwa w jednym
Chris zawołał biedaczka, a ten pełen ufności wyszedł z kryjówki i wskoczył ratownikowi w ramiona. I już mieli wsiadać do samochodu, kiedy nagle Chris usłyszał rozpaczliwe miauczenie za śmietnikami. Spojrzał na psa, potem na kubły, potem znowu na psa… w jego oczach zobaczył błagalną prośbę, jakby coś dla niego ważnego kryło się za śmieciami.
I rzeczywiście, w krzakach za kubłami leżał malutki czarny kotek. Chris wziął transporter, wsadził do niego maluszka i zawiózł zwierzaki do centrum Michigan Humane Society.
Ku zaskoczeniu wszystkich pracowników, okazało się, że pies i kot to najlepsi przyjaciele. Było widać, że w trudnych chwilach byli dla siebie wzajemnym wsparciem. Po wykonaniu niezbędnych badań i szczepień zwierzaki w końcu mogły być znowu razem. I nie kryły szczęścia, tuląc się do siebie!
Szczeniak został nazwany Camarin, a kotek Tomas. Czyż nie byłoby wspaniale, gdyby po tej smutnej przygodzie znaleźli wspólny dom?